Sesja ślubna na motorze, to nie jest coś co trafia się fotografowi ślubnemu często. Stali czytelnicy mojego bloga na pewno zauważyli, że ślubna sesja plenerowa u Michała Lisa jest zazwyczaj w wydaniu romantycznym, ale to nie oznacza, że nie lubię próbować nowych rzeczy. Wcześniej dałem się poznać z zamiłowania do motoryzacji w różnym wydaniu, przy okazji indywidualnych sesji zdjęciowych.
Dzisiaj zapraszam więc na sesję w dwóch odsłonach. Spotykają się tu bowiem dwa światy: kobiecy – romantyczny i delikatny, oraz męski – szalony, odważny i ryzykowny. Dla Arka zdecydowanie druga część sesji, z udziałem jego motocykla crossowego okazała się ciekawsza. Mógł się wykazać i zaprezentować swoje umiejętności. Ale zanim sesja ślubna na motorze przemknie przed Waszymi oczami, przejdziemy do kilku romantycznych zdjęć ślubnych wykonanych z myślą o Malwinie.
Romantyczna sesja plenerowa w Lasku Łagiewnickim czy szalona sesja ślubna na motorze na żwirowni?
Jeśli decydując się na rodzaj sesji plenerowej jesteście rozdarci, bo jedna połówka chce klasyczne, naturalne zdjęcia ślubne w leśnym plenerze, a druga ciągnie do bardziej szalonych wyczynów na motocyklu, to mam na to rozwiązanie. Najlepiej jednego dnia połączyć te dwa typy sesji, zaczynając od tego bardziej spokojnego wariantu.
Wybraliśmy się więc do Lasku Łagiewnickiego, a dokładniej w pobliże Kapliczek Św. Rocha i Św. Antoniego. Odwiedziłem już to miejsce wcześniej przy okazji jesiennej ślubnej sesji plenerowej Elwiry i Adriana, ale las skąpany w zieleni wygląda zupełnie inaczej.
Słoneczny dzień sprzyjał nami udało się pokazać Arka i Malwinę w pięknym świetle 😉 Dosłownie i w przenośni 😉
No dobrze, teraz przejdźmy do tego, po co naprawdę kliknęliście link z nazwą sesja ślubna na motorze.
Sesja ślubna na motorze – motocykl crossowy na żwirowni
Od razu przechodzimy do bardziej dynamicznych kadrów. Nie mogłem lepiej sobie wymarzyć warunków oświetleniowych dla tej części ślubnej sesji plenerowej. Zniżające się słońce pięknie podświetlało wzbijający się w powietrze kurz spod tylnego koła motocykla krosowego Arka. Niebieska Yamaha mknęła w żwirowym zakręcie, gdy w kadrze pojawiła się Malwina.
Potrzeba było kilka przejazdów na motocyklu by powstały te zdjęcia. Czasem przejazd był za szybki, czasem żwir nie wzbijał się w powietrze w wystarczająco efektowny sposób, dlatego powtarzaliśmy ujęcia. Jakimś dziwnym trafem, Arek nie miał wcale dość! Przedzierał się niebieską Yamahą przez piaski żwirowni, a ja podążałem za nim obiektywem.
Wymyśliliśmy, że ciekawie będzie wyglądał żwir wyrzucony spod tylnego koła motocykla przy gwałtownym ruszeniu z miejsca. Żeby Malwina nie była tylko postronnym obserwatorem wydarzeń, dała się namówić, by usiąść na motorze za plecami męża. Jakież było jej zdziwienie na twarzy, gdy Arek odkręcił manetkę od gazu!
Patrząc na te dwa ujęcia z perspektywy kilku lat, które minęły, myślę sobie, że mieliśmy więcej szczęścia niż rozumu 😉 Zapewne nie każda Panna Młoda zdecydowała by się na dosiadanie motocykla krosowego w sukni ślubnej. Tym bardziej, wiedząc, że za chwilę manetka gazu zostanie odkręcona maksymalnie. I chyba nie do końca była świadoma tego, co się stało. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze i nikt podczas zdjęć nie ucierpiał.
Następnie Arek zaproponował, że kilka razy wyskoczy w powietrze z hopki! Jak pomyślał tak zrobił. Moja głowa w tym, żeby przełożyć to na zdjęcia ślubne! Malwina ochoczo zabrała się za kibicowanie!
Emocje, których dostarczają ryczące motocykle udzielają się wszystkim 😉
Tumany kurzu wzbijały się w powietrze, a słońce ładnie je podświetlało. Ekstra! Prawda?
Kilka przejazdów dalej udało się uchwycić parę fajnych momentów, gdy motocykl poszybował w powietrze, a Malwina z radością kibicowała kolejnym wyskokom!
Ślubna sesja plenerowa nabiera dodatkowego charakteru i staje się mocno zindywidualizowana jeśli w grę wchodzi pasja jednego lub obojga małżonków.
Sport, to również kibicowanie, a trudno o bardziej oddaną fankę niż własna żona 😉 Sesję ślubną na motorze zakończyliśmy romantycznym ujęciem w odcieniach szarości.